Na nic się zdały zapewnienia i obietnice polityków PiS, że podwyżek cen prądu nie odczujemy. Rachunki za energię rosną w zastraszającym tempie, a rząd wciąż się ociąga z przyjęciem regulacji, które pozwoliłyby samorządom renegocjować umowy.
Tylko za dwa pierwsze miesiące 2019 roku Łódź zapłaci o blisko 2 miliony złotych więcej za prąd. Tymczasem rząd, zamiast zająć się problemem, postanowił po cichu zmienić ustawę, zgodnie z którą niższe stawki za energie miały wejść w życie już od 1 kwietnia. Posłowie PiS zdecydowali się odsunąć w czasie wejście w życie niższych stawek za porąd, co odbije się na samorządach, które będą musiały wziąć na siebie ciężar podwyżki cen energii.
"W pierwotnej wersji ustawy czas na renegocjowanie zawartych umów był do końca marca, obecnie jest w niej zapis o 30 dniach do dnia ukazania się aktów wykonawczych. Problem w tym, że rozporządzeń nie ma i nikt nie wie kiedy się ukażą. W konsekwencji nadal będziemy przepłacać, nie wiadomo jak długo, a co gorsza, nie wiemy kiedy dostaniemy zwrot nadpłaconych środków. Uważam, że ta zmiana pokazuje, że intencją rządu nie były obniżki cen, a podwyżki" - powiedział wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela.
Również państwowa spółka PGE Obrót nie spieszy się z renegocjowaniem umów. Już po raz drugi na umówionym spotkaniu z przedstawicielami miasta nie zjawił się nikt z PGE. Brak działań ze strony rządu PiS spowoduje, że łodzianie zapłacą w tym roku o 11 milionów złotych więcej za prąd niż w roku ubiegłym.
"Premier znów wszystkich oszukał, dlatego wysyłamy panu premierowi Morawieckiemu symboliczny czek opiewający na kwotę blisko dwa miliony złotych, bo tyle właśnie przepłaciły miejskie jednostki w styczniu i lutym. Za te pieniądze moglibyśmy naprawdę wiele dobrego zdziałać dla mieszkańców, ale musimy płacić za prąd, który miał być tańszy" - dodał wiceprezydent Trela.